W Żegiestowie bywamy często. Często przejazdem do ukochanej Muszyny. Czasem wpadamy zobaczyć co w trawie piszczy. Tej wiosny zatrzymaliśmy się tam w wyjątkowo słoneczne i przyjemne popołudnie. Mąż chciał mi pokazać figurę Matki Boskiej na niewielkim pagórku. Było jeszcze trochę śniegu, pod odrobiną śniegu masa liści. Pory roku mieszają się z roku na rok coraz bardziej. Samochód zatrzymaliśmy koło nieczynnego domu Zdrojowego projektu arch. Szyszko Bohusza (pisałam o tym już kiedyś), który wyglądał na remontowany. Ciekawe czy coś się tam zmieni? Ruszyliśmy w górę stromą zygzakowatą ścieżką. U stóp matki Boskiej zjedliśmy kanapki i poszliśmy ścieżką biegnącą wzdłuż drogi. Następnie zeszliśmy w dół do drogi głównej i wracaliśmy do domu zdrojowego chodnikiem. Zajęło nam to łącznie około godziny, a udało nam się pośmiać, naładować baterii w niskim popołudniowym słońcu i nabrać rumieńców. Potem skoczyliśmy na lody do Magdalenki w Piwnicznej. To nasz sposób na ciekawe, ale niemęczące popołudnie.